środa, 13 kwietnia 2016

Moje początki świadomego zarządzania domowym budżetem



W kwietniu minęły blisko dwa lata od kiedy regularnie i dokładnie spisuję swoje wydatki. Skąd ten pomysł? – zapytacie. Złożyły się na to kilka rzeczy, które uświadomiły mi, że chyba wpadam w jakieś błędne koło.

Zaczęło się od rozmów z przyjaciółmi – ponieważ znamy się długo pieniądze nigdy nie były dla Nas tematem tabu, chociaż każdy mówił tyle ile chciał :)

Uświadomiłam sobie, że zarabiam nie najgorzej a to moi przyjaciele, którzy mają rodziny na utrzymaniu i kredyty do spłacenia są w stanie coś zaoszczędzić, ja nie. Po dłuższym rozmyślaniu, gdy przestałam szukać usprawiedliwień dla swojej lekkomyślnej postawy okazało się, że tak jak większość wpadłam w pułapkę konsumpcjonizmu – zarabiając lepiej zaczęły też rosnąć moje potrzeby. Wcześniej tłumaczyłam sobie, że skoro mieszkam sama i utrzymuję się sama to mam gorzej od znajomych i stąd też brak środków na koncie oszczędnościowym. Ten stan rzeczy niejednokrotnie doprowadzał do absurdalnej sytuacji, gdy wpadały mi nieplanowane wypadki a ja musiałam z nimi czekać do kolejnej wypłaty albo wyciągnąć kasę z konta i do końca miesiąca żyć z ołówkiem w ręku i 50 zł w portfelu.

Do tego firma w której pracuję zaczęła proces restrukturyzacji więc uświadomiłam sobie, że moje błahe wyobrażenie iż pracę będę mieć zawsze to ułuda więc poduszka finansowa na nieprzewidziane kłopoty jest po prostu niezbędna. I zrozumiałam, że nie żyję świadomie tylko świetnie się bawię nie myśląc o przyszłości. Strach, który temu towarzyszył był pierwszym motywatorem do zmian, które miały mi dać choć niewielkie bezpieczeństwo na wypadek niemiłych losowych zdarzeń, na które nie mamy wpływu.

Zaczęłam oczywiście od przeszukania informacji w internecie i opracowania dobrego planu zmian dla siebie.

Pierwszym krokiem było przygotowanie w Excelu prostego arkusza do spisywania i podsumowania bieżących wydatków. Jako, że jak na razie większą część życia spędziłam jako analityk:) to zadanie nie spędziło mi snu z powiek. Przejrzałam kilka programów, które są oferowane bezpłatnie i zebrałam z nich to co najbardziej pasowało do mojego indywidualnego projektu. Jeśli zapalicie się do pomysłu, by poznać gdzie uciekają Wam wasze pieniądze to poszukajcie sobie czegoś wśród darmowych programów (wybór naprawdę jest duży) albo stwórzcie coś na miarę swoich potrzeb (Excel czy Calc nie wymagają zaawansowanej wiedzy do tego, więc się nie zniechęcajcie).

Początki związane z rejestrowaniem budżetu nie były łatwe, muszę to uczciwie przyznać – wcześniej rzadko kiedy brałam paragony ze sklepu i musiałam się tego nauczyć. Dobra wiadomość jest taka, że z czasem wchodzi to w nawyk i teraz robię to już odruchowo:) Tak samo jak spisywanie rachunków do arkusza kalkulacyjnego. Zazwyczaj staram się regularnie dzień w dzień spisywać wydatki, ale jak to w życiu - z czasem bywa różnie a czasami po prostu lenistwo bierze górę. W takich sytuacjach gromadzę rachunki w jednej przegródce portfela, wydatki bez paragonu spisuję w notatniku w telefonie a w weekend nadrabiam poślizg i aktualizuję plik. Nie wiem czy jest to najoptymalniejsze rozwiązanie ale mi osobiście jak na razie pasuje:)

Najbardziej emocjonującym etapem całej tej „zabawy” były miesięczne podsumowania. Do dziś pamiętam jakie zdziwienie przeżyłam widząc pierwsze rezultaty. Czarno na białym zobaczyłam jak wyglądało do tej pory moje beztroskie życie i ile kasy wydawałam lekką ręką. Każdy kolejny miesiąc poświęciłam na to by co nieco poprawić swoje kolejne wyniki i każdy nawet mały spadek wydatków sprawiał ogromną radość i dawał niekłamaną satysfakcję choć jeszcze wielepracy przede mną.

Dziś po blisko dwóch latach wiem jakie mam cele na najbliższy rok, widzę jasno obszary nad którymi mogę i chcę popracować. Mam nadzieję, że ta motywacja przełoży się na szukanie kolejnych ciekawych rozwiązań by zmniejszyć wydatki a z czasem zacząć inwestować oszczędności. Ale wszystko powoli i w swoim czasie.

Liczę, że Ci z Was którzy tu traficie (i być może zapragniecie zostać ze mną na dłużej) znajdziecie tutaj coś dla siebie i wspólnie wypracujemy rady, które ułatwią nam wszystkim oszczędzanie i cieszenie się życiem za niekoniecznie duże pieniądze. Wszelkie pomysły są zawsze mile widziane, bo z pewnością będą dla mnie niezłą inspiracją do kolejnych wpisów.

wtorek, 12 kwietnia 2016

Finanse w marcu - podsumowanie


Witajcie Kochani!


Przed Wami pierwsze podsumowanie moich wydatków z minionego miesiąca (a dokładnie od 10 marca do kolejnej wypłaty czyli 8 kwietnia). Poniższe wydatki dotyczą mojego jednoosobowego gospodarstwa domowego. Mieszkam w sporym mieście, pracuję na etacie i jestem już kawałek czasu po 30tce :-) Mieszkam w mieszkaniu należącym do rodziny więc nie ponoszę wydatków z tytułu wynajmu. Obecnie też nie posiadam żadnych kredytów czy długów (ostatnią ratę za szkołę językową spłaciłam po kwietniowej wypłacie, juuupi :D)

W marcu wydałam 2527,94 zł. Powodów do dumy brak bo celem jest zejście z wydatkami poniżej 2000 zł bez odczucia, że życie straciło na jakości ;) Udałoby się to pewnie gdyby pewne nieplanowane a kosztowne wydatki. Szczegółowe rozliczenie znajdziecie poniżej:

Opłaty stałe 494,50 zł

Ta kategoria objęła w marcu czynsz za mieszkanie i garaż, opłatę za internet i telefon oraz podatek od nieruchomości

Żywność 460,78 zł

Ta grupa to temat rzeka, do którego pewnie powrócimy nie raz, bo będę uparcie szukać metod na ekonomiczne zakupy. Marzy mi się by wydatki z tego tytułu spadły do 300-350 zł max.

Za co? Kwota
owoce i warzywa 138,95
nabiał 67,39
mięso wędliny ryby 64,29
przyprawy i sosy 60,54
słodycze 34,8
napoje 22,21
pieczywo 20,47
bakalie 19,37
kawa i herbata 18,18
artykuły sypkie 14,58



Edukacja 279,00 zł


Jak wspomniałam wcześniej chodzę do szkoły językowej na biznesowy angielski, to inwestycja żeby w niedługim czasie pomyśleć o zmianie pracy i się przebranżowić. Rata w marcu była przedostatnią do zapłacenia, od maja średnio 220 pln powiększy pulę oszczędności.

Odzież i obuwie 498,38 zł


Ponieważ kilka ostatnich miesięcy było bezzakupowych to przyszedł czas, by uzupełnić pewne braki w garderobie. Ponad połowa tej sumy to nowe buty trekkingowe na sezon wiosna/lato. Ale ten zakup to inwestycja na kilka dobrych lat chodzenia po górach więc postawiłam na jakość. A przy okazji tak się szczęśliwie złożyło, że buty które mi się podobały i kosztowały 499 zł udało mi się znaleźć w jednym ze sklepów internetowych, gdzie trwała wyprzedaż ostatnich numerów i całe szczęście był mój rozmiar - finalnie zapłaciłam za nie 259,99 zł. Dodatkowo kupiłam nową torbę (90 zł) i piżamę do spania (119 zł). Reszta to kilka par rajstop.

Prezenty 110,36 zł

To drobiazg kupiony przyjaciółce z okazji urodzin oraz czekoladki i kawa na wizytę u rodziny.

Transport 68,00 zł

Tutaj jest tylko i wyłącznie cena biletu miesięcznego (kupiłam przejazdówkę na 5 miesięcy i ponieważ załpaciłam za nią z oszczędności to co miesiąc przelewam 1/5 kwoty tak by zwrócić tą pożyczkę). Zero taksówek - można? można

Chemia i kosmetyki 211,40 zł


Jak to bywa po kilku miesiącach gdy mam wszystko, w tym skończyło się kilka kosmetyków oraz musiałam kupić trochę witamin, bo pogorszył mi się stan cery i zdrowa dieta to było dla niej za mało.

Za co? Kwota
kosmetyki 100,04
farmaceutyki 80,13
chemia czyszcząca 31,23


Dom 221,98 zł

Poczułam wiosnę :D i ta kategoria to odzwierciedla. Kwota 122,56 zł to wydatki na kwiaty na balkon. Wszystko pięknie rośnie więc satysfakcja niesamowita, tym bardziej że nie mam ręki do ogrodnictwa. Reszta to drobiazgi do kuchni i łazienki (m.in wkład do mopa, ostrzałka do noży, tortownica i nowa uszczelka).

Rozrywka i kultura 73,00 zł

Kiedyś wpadały tutaj dużo większe kwoty (kiedyś średnio 260 zł miesięcznie), ta tutaj to bilety do zoo i dwa wyjścia na miasto.

Prasa i książki 93,68 zł


W tym miesiącu kupiłam dwie książki, dwa ebooki i jeden magazyn "Women's health". Książki lubię czytać a te tutaj to w większości pozycje, które mają mi pomóc wybrać nowy kierunek w życiu zawodowym (bo chyba już znalazłam obszar, w którym się chcę rozwijać, teraz tylko muszę się upewnić, że ogarnę ten obszar stąd konieczność doedukowania). Ebooki kupione w promocji (ja głównie zakupy robię na ebookpoint.pl i publio.pl - przy odrobinie cierpliwości można upolować ciekawe tytuły w bardzo dobrych cenach).

Używki 9,98 zł

Jak widać czarno na białym nie ma problemu ;) to cena za dwa małe wina w Lidlu potrzebne do przygotowania sosów do potraw.

Inne 7,08 zł


Tutaj wpadają koszty, które nie kwalifikują się do żadnej z wyżej wymienionych kategorii. Całe szczęście nie jest to jakaś zawrotna kwota :)

I tak to wyglądało w tym miesiącu. Sporo do poprawy jeśli chcę zrealizować swój cel i zmniejszyć wydatki do 2000 zł. Ale wierzę, że metodą małych kroków i czerpiąc z pomysłów jakimi wspólnie będziemy się dzielić jest to do zrobienia.

Trzymajcie kciuki.


A jakie Wy wyciągnęłyście wnioski po marcu?